Wymiar (nie)sprawiedliwości*
- Korupcja w wymiarze sprawiedliwości jest porażająca – mówił w radiu Wnet Michał Ziębiński, który walcząc o uczciwość wymiaru sprawiedliwości, napisał nawet w tej sprawie list do premiera Donalda Tuska, ale nie otrzymał odpowiedzi.
Ziębiński przytoczył dane, które wskazują, że w 1999 roku 61 procent studentów zgadzało się na korupcję w przyszłej pracy prawniczej. Ci ludzie teraz są doświadczonymi sędziami i prokuratorami. Czy dziwi w tej sytuacji zeszłoroczny skandal, w którym prawnicy mieli proponować znanemu biznesmenowi załatwienie korzystnej dla niego kasacji w Sądzie Najwyższym za łapówkę w wysokości 2 mln zł? Powszechny jest także nepotyzm, a drogi wymiar sprawiedliwości hamuje rozwój gospodarczy, społeczeństwu serwując poczucie stronniczości i nieuczciwości.
Sędzia na telefon
Zdaniem wielu komentatorów przyczyną tej fatalnej sytuacji jest niezreformowanie kadr wymiaru sprawiedliwości od czasów upadku komunizmu, brak dekomunizacji i lustracji. Nikomu nie zależy na tych zmianach – ani środowisku prawniczemu, ani politykom, którzy chcą mieć usłużnych prawników. Sędziowie, którzy wydawali haniebne wyroki za czasów PRL-u, nadal orzekają, mało tego – awansowali. – Mamy zniszczony wymiar sprawiedliwości, mamy sędziów na telefon, mamy sędziów, którzy dają się wkręcać studentom, i mówią: ‘Panie Premierze, ja właściwie czekałem na ten telefon’. I co się potem dzieje z tymi sędziami? Co robią ich koledzy z ich grupy zawodowej kilka miesięcy po tym, jak oni się z kretesem skompromitowali, sprzeniewierzyli się zasadzie niezawisłości sędziowskiej? Przywracani są do orzekania! Oni normalnie funkcjonują! – mówi Przemysław Wipler, poseł i lider Stowarzyszenia Republikanie.
Adwokat Andrzej Ryszka opisał „Najwyższemu Czasowi!” inną niepokojącą sytuację. W sprawie, którą się zajmował, wynikły problematyczne okoliczności, bowiem żona jednej ze stron postępowania przed Sądem Rejonowym w Kłodzku jest kuratorem tamtejszego sądu. W takiej sytuacji druga strona procesu miała uzasadnione podstawy do złożenia wniosku o wyłączenie sędziów, gdyż w tak małej jednostce jak Sąd Rejonowy w Kłodzku pracujący tam sędziowie oraz inni pracownicy, w tym kuratorzy, najprawdopodobniej się znają. Sąd Okręgowy w Świdnicy odmówił jednak wyłączenia, a w uzasadnieniu wskazał, że podstawą wyłączenia sędziego w przedmiotowej sprawie byłoby wykazanie przez składającego wniosek określonego stosunku emocjonalnego między sędzią a żoną uczestnika. Jest to w praktyce niewykonalne. A przecież na podstawie kodeksu postępowania cywilnego „sąd wyłącza sędziego na jego żądanie lub na wniosek strony, jeżeli istnieje okoliczność tego rodzaju, że mogłaby wywołać uzasadnioną wątpliwość co do bezstronności sędziego w danej sprawie”. – Jak widać, przesłanki ustawowe brzmią „nieco” łagodniej. Chodzi jedynie o wskazanie, że dane okoliczności mogą budzić wątpliwość – komentuje Ryszka. – Ustawodawca nie nakazuje udowodnienia tych okoliczności. Z oczywistych względów, jest to w większości przypadków po prostu niemożliwe – dodaje. Czy takie postępowanie sądów wzbudza zaufanie społeczeństwa do wymiaru sprawiedliwości?
W innej sprawie w 2012 roku Anna Orzechowska z Warszawy została skazana prawomocnym wyrokiem przez sąd powszechny i tym samym uznana za przestępcę, mimo że – jak twierdzi – zarzuconego jej czynu (zniesławienie słowami „złodziej i oszust”) nie popełniła. Według Orzechowskiej sędzia w uzasadnieniu wyroku nie wzięła pod uwagę realiów czasu i miejsca, w którym miało jakoby zaistnieć inkryminowane zdarzenie. W trakcie postępowania została w sposób rażący naruszona zasada procesu kontradyktoryjnego. Sędzia, uchylając zadawane przez Orzechowską pytania, uniemożliwiła jej przeprowadzenie dowodu swojej niewinności, co narusza jej fundamentalne prawa do uczciwego procesu i obrony. – Pani sędzia należy do kasty ludzi bezkarnych i nieodpowiadających za swoje decyzje. Może właśnie to sprawiło, że nie zapoznała się z należytą uwagą z wypowiedziami stron, a może rzeczywiście nie potrafiła wyciągnąć wniosków z przedstawionego jej przez strony materiału dowodowego – pisze Orzechowska w liście do prezydenta Bronisława Komorowskiego, prosząc o pomoc. – Sytuacja ta obrazuje kondycję moralną i umysłową części sędziów. Dlatego zastanawiam się, czy droga do uzyskania nominacji sędziowskiej nie jest zbyt łatwa, a przywileje związane z pełnieniem funkcji sędziego zbyt duże? Na gmachu sądu w Lesznie jest wyryty napis: „Sprawiedliwość jest ostoją mocy i trwałości Rzeczypospolitej”. Biorąc pod uwagę swoje doświadczenia z wymiarem sprawiedliwości, mogę chyba stwierdzić, że gmach Rzeczpospolitej za sprawą części sędziów i prokuratorów kruszy się i rozpada – dodaje w liście do prezydenta.
Zdaniem Orzechowskiej sąd w jej przypadku był „narzędziem zemsty” w ręku osoby, która za wszelką cenę chciała w oczach postronnych uczynić z niej osobę niewiarygodną o skłonnościach awanturniczych. Jak mówi Orzechowska w rozmowie z „Najwyższym Czasem!”, oskarżyciel jest w układzie korupcyjnym z miastem (sprawa została umorzona przez prokuraturę) i wieloletnim donosicielem policyjnym. – Oskarżyciel chciał nadbudować kamienicę – miał już osoby, które miały w niej zamieszkać. Jednak rozbudowa została wstrzymana po wydobyciu przeze mnie dokumentu od konserwatora zabytków, z którego wynikało, że kamienica nie może być rozbudowana – opowiada Orzechowska. – Od tej pory oskarżyciel prześladował mnie i oskarżał o czyny, których nie popełniłam. Mam już chyba ósmą sprawę – dodaje.
Prokuratura chroni przestępców
Janusz Jankowski z Nysy nie może odzyskać swoich wierzytelności od oszusta, który korzysta z ochrony prokuratury, gdyż nie przyjmuje ona dowodów fałszerstw. Doprowadzony do rozpaczy Jankowski wskazuje, że możliwą przyczyną tego postępowania prokuratury są rodzinne powiązania jego dłużnika z jednym z wysoko postawionych śledczych krajowych. W sierpniu br. RMF FM ujawniło skandaliczne postępowanie krakowskich prokuratorów, którzy umożliwili ucieczkę (najprawdopodobniej do Izraela) mężczyźnie, podejrzanemu o nieumyślne spowodowanie śmierci starszego mężczyzny w Krakowie. Z kolei śledcza z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy miała gubić akta spraw i poświadczać nieprawdę w dokumentach kilkudziesięciu spraw, w efekcie czego część z nich przedawniała się i winni nie zostali ukarani.
„Fakt” opisał sprawę Leszka Antoniaka z Krasnegostawu (woj. lubelskie), który w świetle prawa stracił swoją ziemię. Przez pomyłkę komorniczka zlicytowała atrakcyjną działkę mężczyzny. Komornik powinien zająć się innym Leszkiem Antoniakiem, ale niestety sprawy już nie da się odkręcić. Sąd Apelacyjny w Lublinie przyznał niewielkie odszkodowanie i wymiar sprawiedliwości uważa, że sprawa jest załatwiona. Komorniczka, która popełniła ten fatalny błąd, nawet nie dostała upomnienia. Podobnie żaden ze śledczych zajmujących się sprawą Amber Gold nie poniósł konsekwencji – korporacyjny sąd dyscyplinarny uniewinnił kolegów po fachu i nadal pracują oni w trójmiejskiej prokuraturze.
Ja też kilka lat temu zostałem bezprawnie aresztowany przez policję. Dwóch mundurowych zjawiło się u mnie w domu o godzinie 6 rano, a następnie zostałem przewieziony na komisariat. Kiedy w areszcie za kratami trzy godziny czekałem na dalszy ciąg sprawy, nie wyjaśniono mi, dlaczego jestem zatrzymany. Następnie policyjnym radiowozem przewieziono mnie do sądu rejonowego, gdzie… miałem składać zeznania jako świadek. Okazało się, że sąd nakazał moje aresztowanie i dowiezienie, gdyż rzekomo nie zgłaszałem się na wezwania sądu. W rzeczywistości wezwania były wysyłane na mój stary adres. Sędzina wyjaśniła, że policjanci nie mogli mnie zastać, a sąsiedzi rzekomo mówili… że ja wcześnie wychodzę z domu. Było to kompletną bzdurą, bo ja nie mieszkałem pod tym adresem nawet jeden dzień, a byłem tam tylko (kilka lat wcześniej przez krótki okres) zameldowany. W rezultacie sąd nakazał policji doprowadzenie mnie siłą. Jakoś wtedy nagle udało im się ustalić mój rzeczywisty adres! W odpowiedzi na moją skargę Janusz Gruca, prezes Sadu Rejonowego w Będzinie, odpisał, że „brak jest podstaw do przyjęcia, że sędzia, prowadząc sprawy, nie dopełniła obowiązku bądź przekroczyła swoje uprawnienia”.
„Rażące błędy sędziów, fałszowanie protokołów, bezprawne wyroki, nadużywanie immunitetów, pijani prokuratorzy bezkarnie rozjeżdżający przechodniów na pasach, korupcyjne powiązania sędziów i prokuratorów ze światem pseudobiznesu” – to tylko niektóre z grzechów naszego sądownictwa wymienione przez Janusza Sanockiego w tygodniku „Uważam Rze”. „A jeszcze takie ‘drobiazgi’ jak bezpodstawne kierowanie ludzi na badania psychiatryczne, wielomiesięczne, zupełnie niepotrzebne areszty, czyli łamanie praw obywatelskich, za co potem Polska (a więc podatnicy) jest karana odszkodowaniami przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu” – dodaje Sanocki.
Co chwilę słyszymy o kolejnych absurdalnych i niezgodnych z elementarnym poczuciem sprawiedliwości sądowych werdyktach. Z jednej strony uniewinnienie większości przestępców mafii pruszkowskiej, komunistycznych zbrodniarzy (ostatnio warszawski sąd umorzył sprawę gen. Władysława Ciastonia, byłego szefa SB, oskarżonego o stosowanie represji politycznych wobec 300 działaczy opozycji podczas stanu wojennego), oskarżonej o korupcję Beaty Sawickiej, byłej posłanki PO czy też umorzenie sprawy dyrektorki w małopolskim urzędzie marszałkowskim, która wzięła 15 tysięcy zł łapówki, a z drugiej strony – surowy wyrok wobec Roberta Frycza, twórcy strony Antykomor.pl, wielomiesięczne areszty tymczasowe dla przedsiębiorców, którzy okazują się być niewinni czy nękanie patriotów jak Adam Słomka czy Zygmunt Miernik. Dochodzą do tego sprawy niewyjaśnione jak dotyczące śmierci gen. Marka Papały czy Grzegorza Olewnika. Na dodatek cały wymiar sprawiedliwości jest bardzo powolny, a procesy niezmiernie przewlekłe. Jak podała „Gazeta Wyborcza”, łączna ilość skarg na przewlekłość w sądach okręgowych i apelacyjnych wzrosła z 5327 w 2010 roku do 8665 w 2012 roku, czyli o 63 procent. Z kolei postępowania gospodarcze w 2010 roku toczyły się w Polsce średnio 850 dni, podczas gdy we Francji – 76 dni, mimo że w Polsce jest trzy razy więcej sędziów w przeliczeniu na ilość mieszkańców.
Stalinowski kodeks
Zupełnym skandalem jest wypowiedź premiera Donalda Tuska, który odnosząc się do bójki na plaży w Gdyni pomiędzy marynarzami z Meksyku a kibicami Ruchu Chorzów powiedział, że „będziemy starali się wpłynąć zarówno na policję, jak i prokuraturę i, w ramach naszych możliwości, na sądy, aby przede wszystkim surowo i możliwie natychmiast karać tych, którzy używają przemocy”. Od kiedy to władza wykonawcza może wpływać na władzę sadowniczą? Czy premier Tusk zapomniał o konstytucji i trójpodziale władz i zamierza łamać ustawę zasadniczą? W odpowiedzi na słowa szefa rządu stowarzyszenie sędziów wystosowało oficjalny protest: „Stowarzyszenie Sędziów Polskich ‘Iustitia’ z niepokojem przyjmuje słowa premiera Donalda Tuska, wypowiedziane w związku z wydarzeniami w Gdyni w dniu 18 sierpnia 2013 r., dotyczące zamiaru wpływania na policję, prokuraturę i na sądy, aby ‘przede wszystkim surowo i możliwie natychmiast karać’ sprawców przedmiotowego zajścia” – napisali sędziowie w swoim oświadczeniu. „Niesłuszne wyroki, fałszywe sądy, pasją potępieni za niewygodne poglądy” – można było przeczytać oprawę na jednym z meczów. I wielki rysunek kibica pod krzyżem nękanego przez policję i media.
Tymczasem pod koniec sierpnia Sejm uchwalił nowelizację kodeksu postępowania karnego, która zdaniem ekspertów jest bublem prawnym. – Tym samym oficjalnie wprowadzono stalinowskie zasady procesu karnego, które wejdą w życie od 1.01.2015 r. – pisze portal aferyibezprawie.org. Nowelizacja przewiduje m.in. zakaz nagrywania postępowań karnych, brak udziału organizacji społecznych i ograniczenie jawności posiedzeń sądowych. Ponadto znacząco utrudnia się składanie apelacji od wyroków pierwszej instancji (utrudnienia podobne do kasacji) i nadal nie będzie można składać zażaleń na bezprawne kierowanie obywateli na badania psychiatryczne.
A receptę na uczciwe państwo przedstawia Richard Prebble, były wieloletni nowozelandzki poseł i minister, jeden z architektów odrodzenia gospodarczego Nowej Zelandii, która według międzynarodowych rankingów jest najmniej skorumpowanym krajem na świecie. Jego zdaniem jeśli nie chce się mieć korupcji, to zasadą numer jeden, którą trzeba wprowadzić w życie, jest to, że nieskorumpowane musi być sądownictwo. Jak do tego doprowadzić? Sędziom trzeba bardzo dobrze płacić i zagwarantować im bardzo wysokie emerytury. – Sędziowie w Nowej Zelandii mają nadzwyczajne emerytury – mówi Prebble. – Jeśli jesteś sędzią, to komukolwiek będzie bardzo trudno dać ci łapówkę, która byłaby wyższa, od tego, co zarabiasz legalnie. To już byłyby kwoty idące w miliony dolarów. Ludzi, którzy mogliby coś takiego zaoferować, jest niewielu. Jeśli sędzia wziąłby łapówkę, to straciłby emeryturę i byłby zdyskredytowany – zaznacza. Druga rzecz, to wysoko wynagradzane siły policyjne. Przez większość historii Nowa Zelandia miała bardzo wysoko opłacanych policjantów, więc nie byli oni zainteresowani łapówkami. – Jeśli sądownictwo i policja jest niekorumpowalne, to jesteś na drodze do uczciwego systemu – mówi były poseł. – Wiesz, że jeśli zostaniesz aresztowany, to zostaniesz sprawiedliwie osądzony. Jeśli taka sytuacja ma miejsce od pokoleń, to uczciwość staje się tradycją – podkreśla Prebble.
Czy doczekamy się „generalnego remontu” wymiaru sprawiedliwości w Polsce, do którego nawołuje Ziębiński, o którym mówi Wipler, a którego nie chce Tusk?
* Niniejszy artykuł został opublikowany w nr 39-40 tygodnika “Najwyższy CZAS!” z 2013 r.
Witam Pana , Panie Tomaszu, Widzę i czytam że w dalszym ciągu tropi Pan niezgodne z prawem postępowania władz w tym Państwie. Świetnie . Jak widzę nie tylko ja mam problemy z polskim wymiarem sprawiedliwości oraz wszechwładną władzą sędziów oraz komorników sądowych. W związku ze zbliżającymi się wyborami samorządowymi dobrze byłoby przypomnieć ja w tym Kraju działają sądy, komornicy oraz co dziwne i zaskakujące moloch jakim jest Zarząd Transportu Miejskiego w Warszawie. Mam trochę wiedzy materiałów podpartych oczywiście dowodami. Z chęcią podzielę się ta wiedzą z Panem a może będzie to zaczątkiem ciekawego artykułu który w okresie przedwyborczym bardziej mógłby zwrócić uwagę na bezprawne działania sądów , sędziów, komorników sądowych oraz właśnie ZTM w Warszawie. Tak jak napisałem z chęcią podzielę się tą wiedzą i może na tej kanwie będzie mógł Pan napisać jakiś kolejny ciekawy artykuł.
16 pazdziernika rozpoczyna sie moj procès o odszkodowanie, czy bedzie sprawiedliwy jak sedzia jest opisany w aferyprawa ze jest lapowkarzem, odpowiedz prosze kierowac na 0033668 73 38 28 15h30
w lesznie prosze sprawdzic po rozwodzie ktory sie zakonczyl w ten wtorek sedzia ktory jezdzil gratem od mojego ojca juz jezdzi lepszym autem mama zostala bez srodkow do zycia bo ojciec ma kochanke i raczej z nia juz zyje wiecej niz z moja mama z mama 37 lat a z kochasnka 20 co jest nie prawda lecz osoba bez grosza nie ma nic do powiedzenia i zadne alimenty jej nie przysluguja bo jest byla tylko zona,jak pan tak tropi to zapraszam do leszna.
Bez wątpienia odebranie Polsce Gdańska i autostrada eksterytorialna do prus wschodnich się Niemcom należała.
Korupcja w Polsce kwitła. Język polski był całkowicie zniszczony.
Nie można przetłumaczyć polskiego „załatwić po znajomości” bezpośrednio na niemiecki.
Polska administracja w Gdańsku to był gwałt niemieckiego narodu.
Autostrada należała się Niemcom, żeby nie musieli mijać naszych Sądów i ludzi którzy mieli z nimi do czynienia.
Polskie Sądy (nie udawajmy ) do jedno wielkie G. I to taki smród, że nie ma o czym mówić. nic tego nie naprawi.
Przy Naszych niezbitych dowodach umyślnych oszustw na Naszą szkodę już jedną sprawę umorzyli!
Już ponad trzy lata absurdów prawa!